Jak podały wczoraj w środę amerykańskie media, Donald Trump podpisze dziś rozporządzenie wykonawcze, które przewiduje rozwiązanie federalnego Departamentu Edukacji. Wielu konserwatystów z niecierpliwością oczekuje tej decyzji i zdecydowanie ją popiera.
Decyzja ta, będąca od dziesięcioleci przedmiotem troski Republikanów, wpisuje się również w deklarowane przez administrację Trumpa dążenie do cięć wydatków rządu centralnego.
Według doniesień mediów takich jak Wall Street Journal i Politico, rozporządzenie nakłada na sekretarz edukacji Lindę McMahon obowiązek „podjęcia wszelkich niezbędnych kroków w celu ułatwienia zamknięcia Departamentu Edukacji”.
Według doniesień medialnych, należy się jednak spodziewać, że niektóre kluczowe programy zostaną oszczędzone, np. te zapewniające stypendia dla studentów i fundusze dla instytucji edukacyjnych o niskich dochodach w kraju.
Podczas kampanii wyborczej Trump obiecał, że zlikwiduje Departament Edukacji i przeniesie jego zasoby do stanów, które już mają większość obowiązków w tym obszarze.
Linda McMahon, była szefowa największej firmy organizującej bójki w USA, została mianowana przez Trumpa sekretarzem edukacji z misją „pozbawienia się pracy”, jak to ujął magnat.
Pierwszym krokiem w kierunku rozwiązania ministerstwa było ogłoszenie w ostatni wtorek, 11 marca, zwolnienia prawie połowy personelu.
Departamentu Edukacji, który został utworzony w 1979 r. za rządów prezydenta Jimmy'ego Cartera, nie można prawnie całkowicie rozwiązać, chyba że zostanie uchwalona ustawa, która uzyska większość kwalifikowaną 60 miejsc w Senacie, w którym Republikanie prezydenta Trumpa mają obecnie 53 miejsca.
Państwo federalne odgrywa zresztą ograniczoną rolę, głównie w finansowaniu i organizacji amerykańskiego systemu edukacji. Ale dotacje te odgrywają kluczową rolę, zwłaszcza w przypadku szkół z terenów o niekorzystnej sytuacji ekonomicznej i społecznej, a także w przypadku uczniów borykających się z problemami.
Próby zniesienia Departamentu Edukacji spotykają się z oburzeniem Demokratów, związków zawodowych nauczycieli i wielu rodziców. Uważają je za bezprecedensowy atak na edukację publiczną, powiązany z próbą promowania idei konserwatywnych.
Podobna inicjatywa mająca na celu likwidację federalnej agencji ds. pomocy rozwojowej, USAID, została uznana przez sąd federalny dzień przed wtorkiem za „prawdopodobnie” niezgodną z konstytucją.
Jeszcze przed podpisaniem rozporządzenia wykonawczego zostało ono zakwestionowane przez grupę demokratycznych prokuratorów generalnych stanów, którzy złożyli pozew, aby zapobiec rozwiązaniu departamentu i cofnąć decyzję o zwolnieniach tysięcy jego pracowników.
NAACP, potężna organizacja zajmująca się prawami obywatelskimi i prawami obywatelskimi, również wypowiedziała się przeciwko temu planowi, który określiła jako niezgodny z konstytucją. Nazwała go „czarnym dniem” dla milionów dzieci w USA, które „są zależne od funduszy federalnych, aby mieć dostęp do wysokiej jakości edukacji, szczególnie w biednych lub wiejskich społecznościach, których rodzice mogli głosować na Trumpa”, jak podkreślił jej prezes Derrick Johnson.
źródło: protothema