Artykuł: Christiana Dionysiou
Ta historia udowadnia, że prawdziwa miłość istnieje naprawdę i że mierzy się ją nie tylko tym, ile poświęcamy dla drugiej osoby, ale także tym, ile radości daje nam jej istnienie.
Pan Antonis i Pani Chariklia są razem już 50 lat! Przeżyli wszystko, radości i smutki, zwłaszcza gdy w 2012 roku u pani Hariklii zdiagnozowano demencję. Niestety w 2015 roku zachorował jeszcze poważniej. Nie przeszkodziło to jednak jej mężowi w jak zwykle opiekowaniu się nią. Nigdy nie zostawia jej samej, został jej osobistym pielęgniarzem. Codziennie patrzy jej w oczy i zalewa się łzami. Łzy nie smutku, ale radości, jaką daje mu jej istnienie.
Historia miłosna, która nie jest opowiedziana słowami, ale wyrażona w codziennych czynach!
Pan Antonis raportuje do ant1lıfe:
„Hariklia była bardzo piękna, wrażliwa i miła. Kiedy się pobraliśmy, ona miała 22 lata, a ja 26. Była u konsula i pamiętam, jak bardzo się ucieszyłem, kiedy ją zobaczyłem. Powiedziałem wtedy rodzicom: „Co za piękna dziewczyna, chcę się z nią ożenić”.
19 września 1973 roku pobraliśmy się i urodziła nam się dwójka dzieci, córka i syn. Przez kilka lat pracowaliśmy razem w fabryce marmuru. W 1974 roku ją opuściłem, bo wybuchła wojna i musiałem wstąpić do wojska. Te inne rany...
Wciąż noszę rany wojenne. Kule przechodziły mi przez głowę... Do dziś mam problem ze słuchem.
Moja żona i ja bardzo się kochaliśmy...
Ciężko pracowaliśmy, podróżowaliśmy, cieszyliśmy się życiem. Jestem w niej zakochany do dziś.
Niestety...
W 2012 roku zachorowała na demencję, a w 2015 roku jej stan zdrowia uległ pogorszeniu. Teraz potrzebowała pomocy... Decyzja o umieszczeniu jej w domu opieki była bardzo trudna, ale nie było innego wyjścia.
Na początku przychodziłem codziennie, żeby się nią opiekować. Ale kiedy przyszedł koronawirus, sytuacja stała się bardzo trudna, więc zdecydowałem się przeprowadzić tutaj z nią. Jesteśmy w tym samym pokoju, więc mogę się nią opiekować. Od początku prosiłam personel domu opieki, aby pozwolił mi się nią zaopiekować. Podłączę ją do tlenu, podaję lekarstwo. Mam ukochaną Świętą i codziennie modlę się za nią.
Nasze dzieci przychodzą prawie codziennie i nas odwiedzają, kochają nas i jestem dumny z mojej rodziny.
Szkoda, że nie było mu źle i żebyśmy byli w domu...
Ale to, co jej się przydarzyło, nie powstrzymuje mnie od mówienia jej każdego dnia, jak bardzo ją kocham i troszczę się o nią. Pochylam się, całuję ją i uśmiecham się do niej. Cieszę się, że jestem u jej boku. Kocham ją i tylko śmierć będzie mogła nas rozdzielić, tylko on…”.
Miłość jest siłą napędową tego świata… Takie historie czynią tę ziemię piękną.
Artykuł: Christiana Dionysiou