Podczas gdy martwimy się o dostawy surowców i tłok w supermarketach, coraz więcej osób pyta, co dzieje się z przygotowaniem naszych posiłków.
I tu mamy dobrą wiadomość: „Nauka dotycząca koronaawirusa wciąż ewoluuje, ale na razie nie ma dowodów na to, że choroba jest przenoszona przez żywność” – zapewnia Donald Schaffner, wybitny profesor Uniwersytetu Rutgers.
Ale co z samym gotowaniem? Czy powinniśmy zmienić sposób przygotowywania jedzenia?
Według Światowej Organizacji Zdrowia koronawirus jest prawdopodobnie podatny na normalne temperatury gotowania. Dlatego nie musimy zmieniać nawyków kulinarnych, potwierdza Benjamin Chapman, profesor bezpieczeństwa żywności na Uniwersytecie Stanowym Karoliny Północnej.
Nasza wiedza na temat temperatur wymaganych do inaktywacji wirusa pochodzi z badania przeprowadzonego w 2004 roku nad wirusem SARS, a nie nad nowym koronawirusem. „W tym badaniu wykazano inaktywację wirusa z 10.000 1 cząstek do 3 po 65 minutach w temperaturze XNUMX stopni Celsjusza” – mówi Chapman.
„Musimy jednak pamiętać, że nie mamy wystarczających informacji o nowym koronawirusie, aby wiedzieć, czy reaguje on w ten sam sposób”.
Eksperci twierdzą jednak, że w przypadku koronaawirusa wystarczy gotowanie w zwykłych temperaturach, które zabijają zarazki. W temperaturze 63 stopni Celsjusza w przypadku wieprzowiny, wołowiny i ryb, w temperaturze 70 stopni w przypadku jaj i wołowiny oraz w temperaturze 74 stopni w przypadku drobiu i wszystkiego, co można podgrzać.